sobota, 7 kwietnia 2018

Rozdział 1

   Nieubłagalnie dla wszystkich uczniów zakończył się okres wielkich przygód i szaleństw. Trzeba było wcześnie rano wstać, spakować swój kufer i czym prędzej udać się na dworzec King's Cross w Londynie. Starsi uczniowie po wylewnych pożegnaniach z rodzicami w domu, sami teleportowali się do miejsca, z którego odjeżdżał pociąg. Zaś młodsi byli odprowadzani przez opiekunów, którzy czekali póki ich dzieci nie odjadą, by ponownie je odebrać podczas przerwy świątecznej.
   Każdy przedział w pociągu aż wrzał od anegdot pełnych słońca i nowych wrażeń, opowiadanych przez opalone i wypoczęte twarze. Po korytarzach biegali pierwszoroczni chcąc zapamiętać, każdy szczegół napotkany przez swoje ciekawe oczy. Niektórzy z nich chwalili się w jaki sposób ujawniała się w nich magiczna moc, inni porównywali swoje różdżki lub nawet próbowali pierwszych zaklęć podsłuchanych u rodziców.
   W jednym z przedziałów, gdzieś na końcu pociągu, za zasuniętymi drzwiami i zasłonkami siedziało siedem osób. Na pierwszy rzut oka widać, że nie należą do najmłodszych. Gdyby się przyjrzeć na piersiach dwójki z nich widnieje dumnie przypięta odznaka prefekta naczelnego, z czego można łatwo wywnioskować, że właśnie zaczynają siódmy i zarazem ostatni rok nauki w Hogwardzie. Czworo chłopców, lub już raczej młodych mężczyzn znanych wszystkim pod pseudonimem Huncwoci, żartowało raz po raz by poprawić humor koleżankom. Owe dziewczęta z początku zasmucone faktem, że to już ich ostatnia taka podróż, w tym momencie zaśmiewały się do łez z wakacyjnych przygód chłopców. Jedna z nich o ognisto rudych włosach co jakiś czas rzucała ukradkowe spojrzenia okularnikowi z wyjątkowo rozczochranymi włosami. W myślach przyznała, że jego wygląd bardzo się zmienił w ciągu dwóch miesięcy. Wyostrzyły się rysy jego twarzy na bardziej męskie i pociągające, głos stał się głębszy a wzrostem przewyższał ją o całą głowę. Zarumieniona odwróciła wzrok w kierunku okna. On zauważył jego z jej spojrzeń, uśmiechnął się szczerze na jej reakcję, a w myślach powtarzał sobie, że w tym roku wreszcie się do niego przełamie i zgodzi się na randkę.
   Podczas pierwszej nocy w dormitorium dziewcząt siódmego roku, jedna z mieszkanek nie mogła zasnąć męczona przez wiele myśli kłębiących się w jej głowie. Wstała z łóżka z zamiarem zejścia do pokoju wspólnego. Zdziwił ją widok rozczochranej fryzury wystającej z nad oparcia kanapy stojącej przed gasnącym kominkiem. Bezszelestnie podeszła i usiadła na miejscu obok chłopaka, podkurczyła nogi i zadrżała z zimna. On widząc to zmniejszył ich odległość między sobą i nakrył kocem. Spojrzała na niego z wdzięcznością, ale nie odezwała się. Tej nocy nikt nie zagłuszył idealnej ciszy panującej w pomieszczeniu. Nie wiadomo kiedy oboje oparci o siebie zasnęli.